czwartek, 22 października 2015

fot. http://pl.memgenerator.pl/


Służba zdrowia

Wszyscy mówimy, że w służbie zdrowia jest źle. Chcemy ją reformować ale gdyby zdefiniować co jest nie tak i co nam dokucza to najczęstsza odpowiedź sprowadza się do długiego czasu oczekiwania na wizytę lub zabieg.
Od dawna reprezentuje jeden pogląd poparty statystyką i o dziwo jeden z liderów partii wyraził go podczas debaty telewizyjnej. Wg. statystyk mamy najmniej lekarzy na 1000 mieszkańców. Wciąż kształcimy ich tyle samo jakby nie widząc problemu. A co się dzieje gdy na rynku jest za dużo np. fryzjerów ? Zostają najlepsi bo rynek wyreguluje wszystko. Gdyby jednak jeden z nich miał kontrakt na usługi na najbliższe trzy lata (patrz kolejka na zabieg w szpitalu) to czy będzie zainteresowany by kształcić sobie konkurencję. Sprawa dotyczy szczególnie specjalistów ale im więcej będzie lekarzy POZ tym większa będzie presja na wykształcenie, pośród nich samych, większej ilości specjalistów. Specjaliście musi się też bardziej opłacać kształcić następców niż trzymać rynek dla siebie. Gdy lekarzy będzie już więcej z łatwością rozdzielimy publiczną z niepubliczną służbą zdrowia i już nie będzie przyspieszenia zabiegu po prywatnej wizycie u specjalisty. Na to nałożymy limit usług medycznych nie dotyczący chorób przewlekłych i będzie ok. Oczywiście ograniczajmy koszta pośrednie NFZ-u i  uprośćmy procedury administracyjne. Zgadzaam się to wszystko w uproszczeniu ale zastanówcie się czy nie tu leży sedno problemu bo kto dziś dyktuje warunki na rynku usług medycznych ? Przecież nie pielęgniarki.
I na koniec. Bardzo szanuję lekarzy powinni godnie zarabiać ale nie w rozmiarze oderwanym od realiów. Zastanówmy więc czy to oni powinni być sędzią we własnej sprawie w przyszłym sejmie.

Pozdrawiam Tomek

2 komentarze:

  1. Pozwolę sobie, tak luźno. Po pierwsze, określenie "służba zdrowia" jest ewidentnym reliktem bardzo minionego ustroju. Nie jesteśmy mundurowi, nie mamy przywilejów, wcześniejszych emerytur i skoszarowania. Opieka zdrowtna - jak najbardziej. Po wtóre: tylko indywidualne ubezpieczenia zdrowotne moga coś zmienić. Czemu są takie kolejki do specjalistów? Bo mamy ogromną populację ludzi, którzy traktują wizytę u lekarza jak rozrywkę. Często jedyną w szarym życiu. Teraz wszyscy są ubezpieczeni równo. A na emeryturze czasu jest sporo, więc można od świtu w kolejce postać, wydarzenia polityczne omówić itp. W momencie, w którym firma ubezpieczeniowa rozliczy klienta z każdej procedury, a środki na koncie zaczną szybko topnieć, może znajdzie się bardziej stosowny sposób spędzania wolnego czasu... Bo na razie społeczeństwo traktuje procedury medyczne jako coś bardzo fikcyjnego. Coś, co nie ma ceny, stosownego czasu świadczenia czy limitów. Rodzi to ogromną patologię: pacjenci u specjalistów są przyjmowani co 5 minut, bo takie są wyśrubowane normy NFZ, bo tylko tak można wyrobić kontrakt. A jeżeli chcemy dokładnie się pacjentowi przyjrzeć, poświęcić stosowną ilość czasu, musi się to odbyć w prywacie. W której, wbrew powszechnej opinii, kokosów nie zarabiamy. Tak powstaje błędne koło: płacisz ZUS, albo czekasz w kolejce, albo pąłcisz po raz wtóry za wizytę prywatną. Ludzie czują się oszukani, a my kojarzymy się z oszustami, krwiopijcami i posiadaczami wypasionych kont. A te oderwane od realiów zarobki? W przeliczeniu na godzinę pracy jesteśmy daleko za Europą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się. Świadomie uprościłem problem. Osobiście jestem zwolennikiem limitu usług medycznych w ramach systemu społecznego z możliwością dodatkowego ubezpieczenia. Dziś rzeczywiście wizyta w placówce opieki zdrowotnej to dla wielu rozrywka. Podobnie jest ze strażą pożarną, która wiele razy wzywana jest niepotrzebnie w czasie gdy ktoś rzeczywiście potrzebuje pomocy. Oczywiście poza limitem powinny być schorzenia o specyficznym charakterze ale jakie od tego są fachowcy. Dzięki za uwagi to nadaje sens mojej pracy i wywołuje dyskusję, która miejmy nadzieje doprowadzi do czegoś pożytecznego. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń